X-MEN GENEZA: WOLVERINE – recenzja Ciuńka


Szkoda, że potencjał drzemiący w postaci Rosomaka nie został wykorzystany. Szkoda, że najlepsza część składowa całego przedsięwzięcia – Liev Schreiber (który pojawiając się na ekranie sprawiał, że nawet Jackman wypadał o klasę lepiej, a między obydwoma postaciami coś iskrzyło) otrzymał tak niewiele czasu ekranowego. Szkoda, że Deadpool w końcowych scenach…

Komentarze nie są dozwolone.