Kurczę, jaki to fajny film. Wśród tzw. ?feel-good movies? znajduje się u mnie w zdecydowanej czołówce. A wcale nie jest głupiutki. Prócz tego, że to film ciepły, urokliwy i chwilami do łez zabawny, przemyca też nienachalnie kilka cięższych tematów. Gdzieś między wierszami mówi się tu o tolerancji, dorastaniu, rodzinnych więzach, radzeniu sobie ze stratą. I wszystko to jest…
MIŁOŚĆ LARSA – recenzja Karola Barzowskiego
Komentarze nie są dozwolone.