GRAN TORINO – recenzja Keddiego


Na ekranie oglądamy nie tyle Walta Kowalskiego, co Clinta Eastwooda, syntezę wszystkich postaci odtwarzanych przez niego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Jest w Kowalskim coś z Harry’ego Callahana, są gesty i mimika Bezimiennego z filmów Leone, jest wreszcie William Munny z ?Bez Przebaczenia?, ze swoim zwątpieniem w świat…

Komentarze nie są dozwolone.